Opinia nr 328679
Większość pracowników dobrze się ze sobą dogadywała, tylko jeden z doradców nie liczył się z resztą i lubił donosić o każdym potknięciu.
Jeden z przełożonych był strasznie upierdliwy i po jego wejściu do pokoju zawsze panowała grobowa cisza. Zachęcał do szczerości, a jak ktoś mówił co mu nie pasuje to nagle kazał się uspokajać i być cicho. Drugi z właścicieli często zapominał coś przekazać/robił to niedokładnie i później miał pretensje, że się czegoś nie zrobiło/coś zrobiło nie tak jak chciał.
Jeśli chodzi o rozwój i szkolenia to istne nieporozumienie, nic takiego nie miało miejsca.
Praca asystentki - na rozmowie rekrutacyjnej i w rzeczywistości to zupełnie co innego. Trzeba było jeździć po mieście komunikacją miejską na prywatnej przejazdówce (oczywiście złamanego grosza nie dorzucili) czy deszcz, czy upał, czy mróz. Często z pustym żołądkiem, bo trzeba to wszystko jak najszybciej załatwić (najlepiej na wczoraj). I zawsze był komentarz w stylu "długo cię nie było". Załatwianie spraw w sądzie/zusie/skarbówce też najlepiej na wczoraj, co skutkowało "miłymi" słowami od pań z urzędu.
Po powrocie trzeba było jak najszybciej nadganiać obowiązki biurowe i ciągle się słyszało "a to jeszcze nie zrobione??", więc nawet po przyjeździe do biura nie było kiedy zjeść.
Praca na umowę zlecenie, 8 godzin dziennie (jeśli chciałaś mieć przerwę na obiad to 8,5 h), 1000 zł na rękę, a przy tym trzeba codziennie być w koszuli itd. Często trzeba było zostać jeszcze dłużej bo klienci mają przyjść/są dokumenty do skanu itd (oczywiście nikt nie zapłacił za nadgodziny). Dodatkowo wysyłanie życzeń do klientów i potwierdzanie spotkań w weekendy, święta oraz w trakcie urlopu.
A i tak wg właściciela wszyscy zatrudnieni mają szczęście, że pracują w tak zajebiaszczej firmie.
Dodane przez: Paula